czwartek, 2 kwietnia 2015


Rozdział I ,czyli jak z paki wylądować na bruku cz. I

Kap .Kap. Kap.  Ciągle słyszę kapanie wody z kranu sąsiada . Walę w ścianę pięścią i krzyczę :

- Panie ,zakręć pan wodę ! – ale chyba mnie dureń nie słyszy

Kiedy opieram głowę na ścianę  , słyszę cichy szloch sąsiadki z lewej strony ,która siedzi tutaj od zaledwie dwóch dni i rozpacza , bo się boi o swoje maleńkie koteczki ,które zostawiła w domu . Żenada .

Najfajniejszych mam sąsiadów z naprzeciwka . Cali wytatuowani , chyba tutaj postanowili zamieszkać ,bo mają dosłownie wszystko : od gier planszowych do wódki i papierosów . Nie ,żeby coś ,ale cieszę się ,że przynajmniej mi się nie nudzi ,gdy widzę ,gdy jeden  drugiego po mordzie bije .

A zapomniałam się przedstawić . Cholerka ,moja opiekunka powiedziałaby ,że jestem rozwydrzoną smarkulą i powinnam się wstydzić . Jak dobrze ,że już nie muszę na nią patrzeć .

Wracając do tematu , jestem nikim . Tak , świetne określenie , czyż nie ? A tak na serio ....

       Nazywam się June April de Orfano . Tak ,tak wiem . Kto nazywa dziecko nazwą miesiąca ? Cóż , a kto nazywa dziecko William czy Zenobia ? Nikt nie wie ,skąd biorą się urojenia w naszym mózgu . Orfano – z włoskiej sierota . Nie żebym za mało w życiu miała problemów ,to jeszcze to . Moja szanowna opiekunka , zwykła mawiać ,że moje nazwisko jest przeklęte i spłonę na stosie z resztą satanistów . Sadystka .

   A tak zupełnie na poważnie : June April de Orfano , lat 16 i pół ,obecnie zamieszkała w żadnym szczególnym miejscu . I żadna satanistka , poprostu niewierząca , po tym co przeżyłam .  Rodzina – brak . Krewni – brak . Oj ,biedactwo ,pewnie pomyśleliście . Spokojnie ,nie potrzebuję bliskich . Sama świetnie sobie  radzę .

   Wygląd ? Powiedziałabym ,że raczej przeciętny . Nie za wysoka , szczupła ,choć nie anorektyczka , niezbyt umięśniona . Krótkie ,choć nie na chłopaka włosy koloru bursztynowo-kasztanowo-rudego . Oczy duże ,ciemne ,prawie czarne . Usta ? Wąskie , z wielkoma ranami . Podrapane ramiona i obite kolana . Stare i znoszone ubrania .

   Cała ,stara April . Patrzę przez okno mojego więzienia i widzę ,jak na ulicy starszy człowiek sprzedaje hot-dogi . Widzę ,jak ludzie mijają go ,nie zwracając uwagi na jego usilne prośby. Zauważam ,  jak ludzie mijają się i choć witają się ze znajomymi , wciąż jednak są czymś zajęci . Ten świat schodzi na psy , tyle wam powiem .

    Wyciągam moich jedynych przyjaciół z plecaka i ręką gładzę ich delikatnie . Tak ,to książki . Tylko one są pełne prawd , które daje mi siłę ,  by przeżyć w tym cholernym świecie .

- Ruszaj się młoda ! – słyszę warknięcie , a kiedy nie reaguję , czuję bolesne sturchnięcie czymś twardym w plecy . 

Przede mną stoi mój najgorszy wróg . Wzdycham  ,  widząc jego krzywą twarz i odkładam ostrożnie książkę na koję , po czym zupełnie spokojnie odpowiadam :

- Do damy powinno się zwracać z większym szacunkiem . – przypominam sobie słowa jednej z bohaterek książek Jane Austen

Mój wróg mierzy mnie wściekłym wzrokiem , a moi sąsiedzi z naprzeciwka zaczynają wiwatować na moją cześć .

- Młoda świetnie gada ! – zakrzyknął jeden z nich , a ja rozpoznaję w nim mojego starego kumpla z innego „domu „. Nazywam go Góra Sadła , ale chyba mu to nie przeszkadza , skoro jeszcze mnie nie zabił .

Mój wróg wzdycha zdegystowany i zaczyna walić w pręty , aby moje ziomki się uciszyły . Tak , dobrze myślicie . Siedzę właśnie w największym więzieniu w Stanach Zjednoczonych , na Manhattanie . Do lepszej paki nie mogłam trafić , serio . Sami starzy znajomi , jak właśnie wcześniej wspomniany Góra Sadła czy może Krwawy Bill , maleńki człowieczek ,który kradnie .... czerwone lakiery do paznokci . Nie żeby coś ,ale wyśmienite towarzystwo dla nastolatki . Wiecie codziennie razem z nimi gram w karty , ogrywam ich w pokera ,siłujemy sie na rękę , czasami kradniemy ,jak nas wypuszczą na zewnątrz . A muszę jeszcze do tego dodać ,że jestem w jednym z większych gangów gangsterskich na całym świecie .  Żyć ,nie umierać .  Kiedyś gwarantuję ,że będziecie pływać w blasku mojej chwały* .

Moje rozmyślania ,iście filozoficzne i jakże prawdziwe ,  przerwał mój wróg , otwierając drzwi mojego „mieszkania „. Niecierpliwie przytupuje nogą , kiedy udaję , że wiążę buty . W końcu prostuję się i sztywnym krokiem wychodzę z celi .

- Mam zabrać swoje rzeczy ? – pytam rzeczownym tonem , ale nie uzyskuję odpowiedzi , więc ruszam za moim przewodnikiem po tym cudownym budynku .

Sierżant Maxi jest wysokim , barczystym , choć grubym facetem , który uwielbia hamburgery i frytki , ale ostatnio podsłuchałam , że przechodzi na dietę . Nareszcie .

- Czego tak wolno leziesz ?! Ruszaj się ! – warczy , odwracając się do mnie , a ja nie odpowiadam na  jego pytanie , rozmyślając .

Często , gdy nadchodzi ten moment , że muszę iść na rozprawę , zastanawiam się , co zrobiliby moi ulubioni książkowi bohaterowie . Perseusz , Tris , Katniss , Harry , Sophie ,Hal ,Will ..... Wszyscy mieli siłę , która pomogała im przezwyciężyć przeciwności losu . Szkoda , że w normalnym świecie nie ma takich problemów .

W końcu stajemy przed maleńką salką , gdzie jakieś pół roku temu , odbyła się nade mną któraś z kolei rozprawa . Sierżant z przesadną uprzejmością ,  otwiera mi drzwi , po czym ze złośliwym uśmiechem , wypycha mnie do środka pomieszczenia i zamyka za mną drzwi .

Rozglądam się. Widzę na ścianach portrety wszystkich dawnych prezydentów Stanów Zjednoczonych . Jefferson , Washington , Rossvelt. Same ziomki z łomżyńskiej Biedronki *. Wzdycham zdegustowana  , widząc jak sierżant Maxi na zewnątrz krzyczy na biednego starca sprzedającego hot-dogi i każe mu się wynosić . W takich chwilach mam ochotę rąbnąć policjanta w jego pulchny nochal ,żeby zrobił się jeszcze większy niż jest .

Zderwowana z lekka zaszłą sceną zaklęnęłam . Normalnie nikogo mi nie szkoda , no chyba  , że moich ziomków wcześniej wspomnianych czy starców . I dzieci . Tak oni nie są winni  , że istnieją tacy ludzie  , jak policja .

- Ehmm . – odwracam się , odnaleźć osobę  ,  która zakaszlała . Jestem  pewna  , że znów będzie mnie przesłuchiwał stary znajomy , Davis Wetersohn . Jednak kiedy odwracam się , dostaję szoku .

Za mną w dużym  ,  skórzanym fotelu siedzi staruszka . Dokładnie stara  , pachnąca babciowymi perfumami  kobieta  , mająca szerokiego banana na twarzy  ,  która wyciąga w przyjaznym geście do mnie ramiona . Pamiętając ,  jak to się kończyło w bajkach i książkach  , cofam się  i wrzeszczę :

- Kobieto  , łapy przy sobie !

- Co za kultura . – kobieta oburzona pokręciła głową  , po czym znów przybrała podejrzany szeroki uśmiech .

- Witaj June April de Orfano . – głos kobiety przesycony jest słodkością I przypomna mi o Dolores Umridge  ,  znienawidzonej przeze mnie postaci z Harrego Pottera .

- Kobieto  ,  pracuję dla największych gangsterów na świecie ! Podejdź bliżej  ,  a obiecuję Ci  ,  że będziesz potrzebowała natychmiastowej pomocy lekarza ! – krzyczę  i widzę  ,  jak kobieta uśmiecha się z politowaniem  , widząc  niewielką , metr sześćdziesiąt dziewczynę  ,  która wygląda jak tysiąc nieszczęść . ( tak przynajmniej interpretuję jej minę xD )

- June  ,  usiądź  , uspokój – zaczyna  mówić  , a ja widzę  ,  jak jej źrenice powiększają się i tęczówki zmieniają kolor z jasno niebiesko na lśniąco czarne  , które świdrują mnie na wylot .

- Podejdź  , a Cię zabiję . – szepczę  , przypominając sobie tysiące historii  , które czytałam o złych wróżkach . Ta z pewnością należała do ncih .

- Skarbie .... – głos kobiety brzmi tak cukierowato  , że nie wytrzymuję  i biorę zamach i kopię ją z całej siły w policzek . Kobieta zatacza się .

- Nie jestem niczyim skarbem . – warczę , próbując przetworzyć  ,  to co właśnie widzę

Kobieta nagle ze starej  ,  zgrzybiałej  staruszki  , zmienia się w piękną  ,  z czarnymi jak obsydian włosami  i lśniącymi oczami  . Ubrana jest w czarną do kostek suknię   ,  która opina jej zgrabne ciało . Cholerka , wkopałaś się po uszu ,  myślę  , zanim kobieta odzywa się .

- Cóż June  ,  chciałam  Ci pomóc – słyszę w jej głosie pewną nutkę rozbawienia

- Ty ? Mi ? – pytam z niedowierzaniem  , zakładając ręce na piersi

- Słucham ? Co takiego cudownego miałaś zamiar zrobić ? – kpię sobie z kobiety  ,  choć wiem  , że stąpam po bardzo cienkim lodzie .

- Jesteś rodziną z Dolores Umbridge ? – nie mogę się powstrzymać  ,  by nie zadać tego pytania .

- Co proszę ? – kobieta przestaje przeglądać się w swoich krwisto-  czerwonych paznokciach i z niewinnym uśmiechem patrzy na mnie   , a mnie krew zalewa .

- Widzę  ,  że pani zajęta . Naprawdę proszę sobie nie przeszkadzać . Wpadnę kiedy indziej . – teraz jest pewna  ,  że zaraz będę trzciną albo innym cholernym ustrojstwem .

- Nara ! – krzyczę na pożegnanie i mam zamiar wyjść , kiedy coś sobie przypominam

- Krwawy Bill by się dla pani nadał ! – dodaję  ,  po czym zamykam drzwi i pędzę ku tchu ku swojej celi
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* Mój autorski teskt podczas jednej z najciekawszych lekcji świata ,czyli matematyki. xD
 
 
Jill Darcy
Jak zwykle po szkole, biegłam słabo oświetloną ulicą do kawiarni, w której pracowałam, by zarobić na wakacje. Byłam już nieźle spóźniona, gdy wleciałam do lokalu, z hukiem przewracając stojak na gazety. To wszystko przez Jake'a- chłopaka z równoległej klasy. Zaprosił mnie dzisiaj do kina! Na początku mówiłam sobie: "Bądź silna, to tylka głupi facet!", ale wystarczyło jedno spojrzenie tych intrygująco piwnych oczu... A zresztą, nieważne, młodym jest się w końcu jeden jedyny raz! Z prędkością rozpędzonego konia wyścigowego zawiązałam na szyi mój roboczy fartuszek i chwyciłam za tacę. Kelly, szefowa, spojrzała na mnie zaskoczona, ale chyba postanowiła o nic nie pytać. Ludzi w kawiarni nie było zbyt wielu. Miałam nadzieję skończyć dzisiaj wcześniej, gdy nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Przerwałam zmywanie naczyń i odwróciłam się, chcąc obsłużyć nowo przybyłego klienta. Próbowałam ukryć złośliwy uśmieszek, jaki wypełz na moje pozbawione szminki usta, gdy zobaczyłam kto stoi przede mną. Niska dziewczyna, z włosami spiętymi w luźny kok, pokryta więzinnymi tatuażami. Istna parodia! Niestety, klientka chyba zobaczyła kpinę w moich oczach, bo warknęła opryskliwie: - Co się śmiejesz, wywłoko?
Nic. Po prostu nie wiedziałam, że krasnale poznały już tajną sztukę tatuowania ciała- mruknęłam, myśląc jednocześnie, że prawdopodobnie zaraz zginę. Wiele się nie pomyliłam. Karzełek rzucił się na mnie przez ladę i złapał na kołnierzyk koszuli. -Szykuj się na śmierć, suko!- wrzasnęła dziewczyna. - Pies który dużo szczeka, nie gryzie- wykrztusiłam, czując jak jej drobne palce zaciskają się w żelaznym uścisku na mojej szyi. Już po chwili leżałam z krwawiącą górną wargą i cholernym bólem brzucha .
 -Zjeżdżaj, albo zadzwonię po ochronę- wyjęczałam słabym głosem, kuląc się na podłodze. -Nigdzie nie zadzwonisz- powiedziała autorytatywnie mała napastniczka, roztrzaskując kawiarniany telefon o kafelki. -Zamiast udawać błyskotliwą, nalej mi kawy- rozkazała. Tym razem już bez szemrania wykonałam jej nieuprzejme polecenie. Przyniosłam jej pachnący boliwijskim słońcem napój, do stolika nr 4, przy którym siedziała rozparta niczym królowa. Zatrzymałam się na chwilę, by przyjrzeć się tej nietypowej postaci. -Co się gapisz?- rzuciła w swoim stylu. -Czy ty aby przypadkiem nie uciekłaś z więzienia?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - Może- mruknęła dziewczyna, uśmiechając się przy tym jak kot. Westchnęłam tylko ciężko i wróciłam do zmywania naczyń. Dzisiaj już nic mnie nie zaskoczy! Po pewnym czasie karlica zawołała mnie z nad swojego (już pustego) kubka. -Te, kelnerka! Chodź no tu na chwilkę! Przełknęłam ślinę, podchodząc do przykrytego purpurowym obrusem stołu. -Siadaj, mówię!- wrzasnęła terrorystka. Niechętnie klapnęłam na obite pluszem krzesło. -Jesteś niezłe...- powiedziała ku mojemu zaskoczeniu dziewczyna.- Zadziorna, wyszczekana, całkiem ładna... - Jesteś lesbijką?- spytałam, unosząc wysoko brwi. -NIe, idiotko, chciałabym ci zaoferować współpracę. -Gdzie? W gangu? -Żebyś wiedziała- zaśmiała się niczym ropucha moja rozmówczyni. Czy w takich wypadkach wojskowi nie używają terminu "propozycja nie do odrzucenia"?
 
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A więc część pierwsza za nami . Ja już się boję ,co się zaraz wydarzy ,a ty Jill ? Cóż ,czekamy na komentarze ! Wiadomo ,że June najlepsza ! <3
Pozdrawiamy ,
Szalona Szatynka & Indiana Black

 

 

 

 

 

 

4 komentarze :

  1. Po przeczytaniu pierwszego rozdziału pomyślałam sobie, że zdecydowanie przypadałby wam się beta, która sprawdziłaby błędy przed publikacją, albo zróbcie to same jeszcze bardziej dokładnie.
    O spacjach przed przecinkami i innymi znakami już wspominałam pod poprzednim postem, ale tutaj pojawiają się także literówki i błędnie zapisane dialogi. A to naprawdę utrudnia czytanie. Nie mówię tego złośliwie, czy dlatego, że chcę Wam dopiec, ale taka jest moja opinia i zamierzam pisać szczerze. Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam, bo nie miałam takiego zamiaru.
    A jeśli mówimy już o estetyce tekstu, to przeszkadza również brak akapitów i czcionka, która w drugim fragmencie jest zmieniona i nie prezentuje się dobrze.
    Teraz jeżeli chodzi o samą fabułę - to zapewne nie zdziwi nikogo, jeśli napiszę, że jeden rozdział to zdecydowanie za mało żeby napisać coś konkretnego. Mamy przedstawioną bohaterkę, jej cechy charakterystyczne i zapewne miejsce, w którym się znajduje. Ale już w drugiej części pojawia się dziewczyna na wolności i nie wiem, czy chodzi o tą samą osobę, czy nie. Może po prostu coś przeoczyłam, ale starałam się czytać bardzo dokładnie. Tematyka jest naprawdę oryginalna, bo w dobie fanfików o zespołach i zmierzchowych gniotach, nareszcie jest tu coś zupełnie innego. A fakt, że pojawiają się błędy jest zupełnie normalny, bo nie ma człowieka, który by ich nie popełniał.
    Także moja rada brzmi - trzeba przywiązywać większą wagę do błędów, które się pojawiają i pracować dalej, a na pewno Wam to nie zaszkodzi :))
    I jeszcze raz przepraszam, jeśli ktokolwiek odebrał ten komentarz obraźliwie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie , nie , spoczi , tak naprawdę twoje komentarze zachęcają mnie ( nie wiem jak Jill ) to dalej pracy I starania się . Cieszę się , że szczerze się wypowiadasz I nie owijasz w bawełnę . A bety z pewnością poszukam albo sama z czystej chęci poprawy , postaram się lepiej pisać I uważać na błędy . :) Dzięki !

      Usuń
  2. Hejka!
    no, więc tak: zareklamowałaś się u mnie na blogu. Dałaś świetniasto-zarąbisty opis i po prostu nie mogłam nie wejść (wreszcie ktoś zwiadowców czytał!)
    pomysł jest świetny, fajnie piszesz, faktycznie czcionka i zapis dialogów w 2 fragmęcie odrobinę wkurza, ale....dobra lecę czytać dalej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och dziękuję ! ^-^ Wiem postaram się z tą czcionką , bo mnie też wkurza . :/ A związane ze Zwiadowcami , to mogę dać spojlera , że u ... u..... szanowna June April narobi wielu problemów w Korpusie Zwiadowców I w Skandii . xD SPOJLERS AHEAD ! Ps. Uwaga , bo tu tyle romasów będzie przynajmniej według mnie , że ho ho . xD

      Usuń