sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział I , czyli jak z paki wylądować na bruku  część 2
  
June April

Cholera , takiej tępej mózgownicy to ja dawno nie spotkałam ! Patrzę na kelnerkę z wyraźnym niesmakiem . Phi ,bogata ,myślę , patrząc po drogich ciuchach dziewczyny , po czym spoglądam na samą siebie .

- Fajne dziary ,co ? – rzucam ,oglądając z zachwytem tatuaże zrobione przez mojego kumpla ,Mike’a , który cóż biedaczek kopnął w kalendarzyk . *

- Aaaaahhhhhaaaa..... – kelnerka specjalnie przeciąga słowo ,a ja patrzę na nią z ukosa

 - Coś ci kurde laska nie pasuje ?! – warczę , wyjmując nóż do rzucania z kieszeni spodni ,a dziewczyna blednie

- Nie , nie jasne , wszystko w porząsiu . – mówi ,a ja zadowolona kładę nogi na blacie stolika

- Zabieraj te giry ze stolika ! – krzyczy dziewczyna , ale nie zwracam na nią uwagi i wyjmę z torby pogiętą gazetę ( ukradłam ją )

- Ehmmm.... – kelnerka próbuje zwrócić na siebie moją uwagą . Bezskutecznie .

W ciszy siedzimy parę minut ,kiedy rozlega się głośne bicie zegara , stojącego w kącie . Spoglądam tam i kręcę niezadowolona głową .

- Znów się spóźnia – sama do siebie mówię ,a kelnerka zrywa się z miejsca i pędzi  na zaplecze  , aby wyjść chwilę potem  elegancko ubrana i z makijażem na twarzy .

- Och ho ho , ale się wypackałaś . – rzucam beznamiętnym tonem , przewracjąc stronę gazety

- Na randeczkę ,pewnie ? – mruczę , szokując tym kelnerkę

- Skąd ty .... ? –zaczyna ,a ja zgrabnie przerzucam nogi ze stolika na podłogę i wstaję od blatu  ,  zabierając ze sobą torbę  i gazetę .

- Miło się gawędziło – rzucam i zamierzam wyjść  , ale kelnerka przytrzumuje mnie za ramię

- Kim jesteś ? – pyta władczo  , co mi bardzo się podoba . Tak bardzo , że daję jej z pięści w nos.

- Kurwa ,co to ma być ! –wrzeszczy  , a na mojej twarzy pojawia się banan

- Przyjazne pożegnanie . – mówię i otwieram drzwi ,kiedy do kawiarni wpada , stop ! wpadają dwa ciała  , złączone w czymś co można nazywać „pocałunkiem „  ,  jeśli  lizanie czyjeś twarzy to pocałunek .

- Uważaj jak chodzisz , ciamajdo ! – rzuca chłopak , odrywając się od dziewczyny  ,  która  gładzi jego kości policzkowe

- Misiu ,więcej .... – rzuca zalotnym tonem  ,  a ja nie mogę wytrzymać i zaczynam wyć ze śmiechu

Śmieję się tak histerycznie , że i para i kelnerka patrzą na mnie jak na chorą psychicznie . Cała trójka obrzuca się spojrzeniami . I oczywiście dochodzi do katastrofy .

- To ty .... – warknęła kelnerka  ,  patrząc z bezgraniczną wściekłością na parę 

Spoglądam na tamtą dwójkę i zauważam  , że chłopak blednie  , rozpoznając kelnerkę .

- Nie znam  Cię . – wkrztusił

- A ja Ciebie tak ! – krzyczy kelnerka i rzuca w parę czym popadnie  , a ja zaczynam ponownie się śmiać

- A tak naprawdę to o co tu chodzi ? – pytam w końcu , patrząc jak kelnreka szuka pierwszej lepszej rzeczy ,  aby rzucić w parę .

- Misiu , czy to twoje znajome ? – pyta zadziornie dziewczyna , która przyszła z chłopakiem

- Stary , tyle ci powiem – masz przesrane życie . – mówię mu  , a on kiwa głową na znak zgody

- Jesteś dupkiem ! – słyszę i odwracam się  ,  aby zobaczyć jak po policzkach kelnerki płyną łzy , która gniewnym ruchem ręki starła .

- Mówiłeś ,że jesteśmy tacy podobni ! Że podobam Ci się , że chcesz ,abyśmy lepiej się poznali .... – kelnerka zaczyna spazmatycznie oddychać , a ja zaczynam wszystko rozumieć

- Ty umówiłeś się kiedyś  z panienką kelnereczką , a za rogiem spotkałeś starą znajomą Baśkę i tak jakoś wyszło ,że się obściskiwaliście na środku Manhattanu ? – słodziutkim głosem , godnym Dolores Umbridge pytam chłopaka  , który rumieni się jak piwonia .

- Skąd wiesz,że mam na imię Basia ? – spyta szczerze zdziwiona dziewczyna

- Ehmm..... – te słowo  chłopaka wystarcza mi za odpowiedź i daję mu potężnego kopniaka w czułe miejsce   ,  aż się zgina . Wtedy pięścią dowalam mu w twarz i chłopak upada na podłogę .

- Gnojek – rzucam przez ramię i wychodzę z lokalu

I wtedy spotkam mojego kumpla , Czarka .

- Hej Czarku ! – mówię i głaszczę mojego kumpla po sierści ,a  on liże mnie po twarzy .

- Stary , bez przesady ! – wołam ,a pies szczęśliwy zaczyna biegac wokół mnie .

Czarek to średni wielkości chart , z płową sierścią ,kóra teraz lśni w promieniach zachodzącego słońca . Znamy się nie od dziś . Razem stanowimy zgrany zespół . Ja zagaduję sprzedawców , on kradnie co sie da i zwiewamy . Zawsze to działa .

- Hej piesku – słysze smutny głos za mną i odwracam się  .

Patrzę przez chwilę ,jak kelnerka głaszcze psa . Zauważam ,że w kącikach jej oczu zbierają się łzy ,które o dziwo ,powstrzymała . Silna jest ,myślę i mimowoli uśmiecham się .

- Hej , nawet nie spytałam się ,jak masz na imię – zagaduję ,a dziewczyna podnosi na mnie wzrok

- No , jak miałaś zamiar mnie zabić ,cóż nie miałaś okazji – dziewczyna wstaje i podaje mi rękę

- Jill Darcy – mówi ,a ja uśmiecham się

- Miło mi cię poznać Jill – mówię  i sama się dziwię ,że stac mnie na taką uprzejmość

- A ty ? – pyta po pewnej chwili Jill

- Słyszałaś  , żeby  jakiś ganster podawał swoje imię pierwszej lepszej osobie ? – aha , znów moja więzienna natura się objawia

- Jesteś mi to winna . – mówi Jill  , patrząc na mnie spod przymrużonych powiek

- June . – wzdycham i ruszam w kierunku Empire Sate Building , gdzie jest moja główna kwatera w Nowym Yorku .

- Ale o co ci chodzi z tym czerwcem ?- Jill dogania mnie i idziemy ramię w ramię , a obok nas biegnie  Czarek .

- Nazywam się June . June April tak dokładnie . – tłumaczę jej powoli ,jak małemu dziecku  , kiedy przechodzimy na światłach

- Że co ? Który rodzic nazywa dziecko nazwą miesiąca ?! – słyszę w jej głosie śmiech i przyspieszam kroku

Zawsze to samo . Powiem imię i już przesrane w życiu . Dobrze , że w mojej braży im dziwniejsze imę  , tym lepsze .

- Ej , nie chciałam Cię urazić czy coś ... – woła Jill , która została w tyle , ale ja przyspieszam kroku i znikam w tłumie

Kieruję swoje kroki w kierunku biblioteki , pragnąc zgubić Jill . Nie potrzebuję przyjaciół  , a tym bardziej przyjaciółek , przekonuję sama siebie , kiedy stawiam kroki na schodach biblioteki .

- Hej złotko ! – otwieram drzwi i słyszę pogodny głos mojej starej znajomej , Laurence , z którą przez pewien czas siedziałam w jednej pace w Chicago . Laurence to młoda  ,  może po trzydziestce kobieta , z tatuażami na ramionach i masą kolczyków w uchu . Przyglądam się ,  jak pogodna kobieta krząta się po bibliotece , aby znaleźć dzbanek  ,  aby zagotować mi herbatę .
- Masz brązowy cukier ? – krzyczę  , a Czarek ,który niepostrzeżenie wślizgnął się tu za mną  , buszuje pomiędzy regałami .

- Jasne ! Zielona z  cytrusami ? – pyta , wychylając się zza drzwi od zaplecza , a ja kiwam głową

- Masz może ciastka do Joego ? – pytam , a Laurence wychodzi z dwoma kubkami w ręką i paczką ciastek pod ręką .

- No jasne ! – woła i stawia wszystko na ladzie  , a Czarek wybiega za regału  z książkami dla dzieci  ,  z czymś pluszowym w pysku .

- Ty  mała cholero ! Oddawaj to ! – ze spokojem obserwuję  ,  jak bibliotekarka bezskutecznie próbuje złapać charta , który kluczył pomiędzy regałami .  Jednak tę gonitwę coś przerwało .

Odwracam się  , aby sprawdzić  kto przyszedł  do biblioteki . Kiedy rozpoznaję osobę  , natychmiast nurkuję w regały z literaturą młodzieżową .

- Dzień dobry – słyszę pogodny ton mojej prześladowczyni  i wywracam oczami

Spokojnie przebieram na półkach w poszukiwaniu ciekawych książek . Harry Potter ,klasyka , Zwiadowcy – dawno przeczytane , Szeptem – eh , zbyt łzawe , Igrzyska Śmierci – hit . Czemu do jasnej anielki na półkach dla młodzieży nie stoi „ Mała Dorrit „ czy „ Duma i uprzedzenie „ tylko jakieś denne historyjki typu „ Gwiazd naszych wina „?  No proszę was. Mało nieszczęść na świecie , a ludzie zachwycają się historią  miłości Hazel i Augusta . Jakby takich par nie było tysiące .

Moje przemyślenia przerywa rozmowa kobiety z Laurence ,która siłuje się z Czarkiem o pluszową rybkę Nemo .

- W czym mogę pani pomóc ? – Laurence nie traci rezonu , nawet jak siedzi na podłodze i przygniata  głowę  Czarka łokciem  , a on skubie ją za rękaw.

- Widzę , że panienka zajęta . – staruszka uśmiecha się  szeroko  , a  ja mam ochotę po raz pierwszy i ostatni zadzwonić na policję .

- Nie ,  nie , niech pani się nie przejmuje . – Laurence także uśmiecha się  , wyrywając Czarkowi z pyska pluszaka , z którego zostały tylko strzępy .

- Mścicielko , odkupisz go ! – krzyczy w głąb biblioteki  , a ja obiecuję w duchu  ,  że jeśli przeżyję dzisiejszy dzień to dam wszystkie pluszaki z tej biblioteki na przetworzenie do gęby Czarka .

- Mścicielko ? To pani koleżanka ? – staruszka nazbyt się interesuje   jak na moje oko  ,  ale  zadowolona Laurence nie zauważa niebezpieczeństwa w staruszce .

- Proszę niech pani usiądzie . Zaraz przygotuję pani herbatę . June ! – woła mnie , kiedy znika za drzwiami od zaplecza . Zostaję z moi  horrorem sama .

 

Powoli , bezgłośnie kluczę pomiędzy regałami . Czarek na szczęście jeszcze nie zorientował się  , że coś się kroi i zadowolony leży pod stolikiem dla małych dzieci . Ostrożnie wychylam się zza regału .

Kobieta siedzi przy ladzie , gdzie przez chwilą sama siedziałam i zadowolona skubie owsiane ciasteczka  ,  które wcześniej przyniosła Laurence . Nagle ponosi wzrok od książek i ... patrzy wprost na mnie . Cholerka , nie  ma co udawać , że nie istniejesz , mówię sama sobie i wychodzę zza regału z dość pogodną jak na mnie miną . Może jak będę jak ona się szczerzyć jak psychopatka  ,  to pomyśli  , że jesteśmy podobne i zostawi mnie w spokoju , myślę  ,  kiedy rozpromieniowa kobieta wstaje do lady i wyciąga do mnie dłoń  , która o dziwo ! jest bez żadnych żyłek ani nierówności  ,  jak to bywa u starszych ludzi .

- Witaj June April de Orfano – mówi i na jej twarzy pojawia się jeszcze większy banan

- Dzieńdobry ... eee. ... pani .... ? – specjalnie zagaduję kobietę  , żebym chociaż wiedziała  ,  jakie nazwisko na policji podać .

- Pani Dobra Wróżka . – kobieta uśmiecha się szeroko  ,  po czym wskazuje mi ręką stolik dla małych dzieci  ,  przy którym stoją dwa krzesła .

Cholerka  ,  jak dyskretnie zadzwonić  , żeby mi nie zwiała ? , rozmyślam , bo jestem pewna ,  że kobieta ma nierówno pod sufitem .

- April , nie musisz się mnie bać . – mówi  i po raz kolejny dzisiejszego dnia dostaję szoku , bowiem nikt się do mnie nie zwraca tym imieniem  , chociaż mi się bardziej podoba niż czerwiec.

- A więc – zaczyna kobieta   , kiedy ostrożnie w pewnej odległości siadam naprzeciwko niej – musiałaś już poznać moją siostrę bliźniaczkę .

- Co proszę ? – wyrywa mi się z ust , zapominając , że miałam udawać chorą na umyśle .

- No moja siostra . Zła Wróżka . Sophia . – kobieta cierpliwie tłumaczy  , a mi zaczyna się kręcić w głowie od tych rewelacji

- Ehmm.... pani Dobra Wróżko ... sądzę ,że Laurence potrzebuje mojej pomocy ... – zaczynam  i próbuję wstać  ,   ale  z wrażenia siadam .

Przede mną stoi przepięknej urody młodziutka dziewczyna , trochę starsza ode mnie o pięknych ,jasnych włosach , które opadają jej na ramiona kaskadą oraz wielkimi  , świecącymi z podniecenia niebieskimi oczami . Ubrana jest w długą , białą suknię  , która kojarzy mi się z weselnym kobiercem . Dziewczyna obraca się w wokół własnej osi  , patrząc z zachwytem jak suknia zaczyna mienić się srebrem .

- Gdzie .... Dobra Wróżka ? – mówię , choć znam odpowiedź

- Głuptasie  ,  to ja ! – dziewczyna stuka mnie palcem w czoło i czuję jak  lecą iskierki .

- Dobra , dobra , żadnego dotykania . – mówię  , bo szczerze mówiąc   nigdy nie byłam bardziej bezsilna niż teraz . To może ukryta kamera , sama siebie przekonuję .

- Słońce , to nie żadna ukryta kamera ! Jesteśmy niedaleko Broadwayu ! Laska , wiesz  , jak rzadko mam okazję zaszaleć ?! – teraz słyszę w głosie dziewczyny bardziej młodzieżowy ton  ,  co mi bardziej odpowiada . ( btw , jak ona może mi czytac w myślach ? A może myślę na głos ? Ehh ,ciężkie życie . )

- Ale wracając do tematu – dziewczyna z gracją przysiada się do dziecięcego stolika  , gdzie wciąż o dziwo ! tkwię – jestem tu by ci pomóc . – mówi uśmiechnęta , a ja zaczynam huśtać się na krześle .

- Wiesz  , niezbyt chcę cokolwiek zmieniać w moim życiu , więc nie dzięki . – w głebi duszy czuję  , że to nieprawda   ,  ale muszę udawać .

- Poza tym twoja niby siostryczka też chciała mi pomóc  , więc dlaczego mam zaufać akurat tobie  , a  nie jej ? – gram na zwłokę   , próbując ciągnąć rozmowę do przybycia Laurence  , która uwolni mnie od tej wariatki .

- Bo moja siostra to Zła Wróżka . – Dobra Wróżka cierpliwie tłumaczy  ,  a ja prycham jak kot .

- To ja chyba bardziej pasuję do jej towarzystwa . Wiesz ,  jeden z największych gangów  na  świecie . Kradnę  , włamuję się i trafiam do paki . Istny raj na ziemi , nieprawdaż ? – mówię ze słodkim uśmiechem .

- April  ,  wiem  ,  że w głębi duszy taka nie jesteś . – Dobra Wróżka brzmi jakby poważniej i trochę  .... smutniej ?

- Jasne . – prcyham znów ,zakładając nogę na nogę . – Ty wiesz lepiej ode mnie kim naprawdę jestem  , tak ? – śmieję się drwiąco  , choć boję się odpowiedzi na te pytanie .

- Tak . – Dobra Wróżka kiwa głową . – Wiem   , że tam gdzieś w środku jest maleńka  ,  samotna dziewczyna  , pragnąca normalnego życia lub świata jak z bajki  . Wiem też  , że nienawidzisz , wręcz gardzisz wszystkimi   ,  którzy pragną ci pomóc . Pan Wetersohn , pani Salomella .... – nie mogę dłużej słuchać słów kobiety  ,  bo wiem  ,że wszystkie to prawda . Zatykam sobie uszy rękoma w geście protestu  , ale kobieta nie przestaje mowić .

- Wiem też  , że jesteś przeciwko złemu traktowaniu zwierząt , niezależnie od rozmiaru . Widziałam  , jak pobiłaś faceta  , który bił swojego psa . – mówi  , a ja zaskoczona odsłaniam uszy , widząc  ,że moje sugestie nic nie dają .

- Jak ty ... ? –zaczynam   , a kobieta uśmiecha się lekko

- Obserwowałam Cię od chwili narodzin June April de Orfano  ,  podobnie jak moja zła siostra .  Widziałam  ,  jak tracisz rodziców  , trafiasz do sierocińców   ,kiedy pewnego dnia widisz walki dwóch gangów , po czym przyłączasz się do jednego z nich . Widziałam , jak pomagasz bezdomnym  , dzieciom i starcom , choć sama nie posiadasz wiele . Bo w głębi duszy jesteś dobra April . Musisz to  tylko zakceptować . -  mówi Dobra Wróżka  , a ja wściekła  , że ma częściowo  rację  ,  zrywam się od stolika i zaczynam kręcić się nerwowo po bibliotece , wpatrując się przez okno na szczyt Empire State Building .

- Myślisz , że  na prawde udało Ci się nabrać mnie na tę denną historyjkę ? – mówię i zaczynam się śmiać sztucznie

- Nie  muszę Cię nabierać . Ty sama to wszystko wiesz . – słyszę    ,  jak Dobra Wróżka odsuwa krzesło i wstaje ,  po czym kieruje kroki ku wyjściu .

- April  , pamiętaj . Jesteś dobra . I zawsze jestem przy tobie . – słyszę te słowa  i widzę  ,  jak kobieta znika jakby we mgle .

- Hej June ! – widzę , jasną czuprynę Laurence  , ktora wychyla się za futryny – Mam dla ciebie trzecią część Zbuntowanej ! – mówi podekstytowana  ,  kiedy widzi moją niezbyt mądrą minę  ,kiedy wpatruję się tępo w drzwi  , gdzie przed chwilą widziałam Dobrą Wróżkę .

- June wszystko w porządku ? – pyta zaniepokojona Laurence , patrząc na moją bladą twarz i przegryzione do krwi usta .

- A gdzie ta przemiła staruszka  , która przed chwilą tu była ? – pyta , rozglądając się  , a ja niepewnie wzruszam ramionami .

- Chodź , musisz się porządnie wyspać . – Laurence bierze moją minę za wyczerpanie i szybko stempluje książkę  , którą mi podaje  . Uśmiecham się nieznacznie i gwiżdżę na Czarka i ruszamy do drzwi .

- Hej , June ! – głos Laurence przywołuje mnie do rzeczywistości i spoglądam na nią  ,a ona rzuca mi pęk kluczy .

- Nie będziesz mi się nigdzie szlajała . Marsz na Garden Street 221 b . -  mówi i uśmiecha się  ,kiedy dziękuję jej

- Nie ma sprawy . Byle ten bydlak nie spał na moim łóżku i będzie świetnie . – mówi Laurence  , a Czarek obrażony szczeka głośno

- Chodź Czarku . – mówię , po czym dodaję z uśmiechem – Dzięki za wszystko , Laurence .

- Tylko się nie zgub ! – krzyczy za mną   , kiedy zamykam drzwi do biblioteki

 

 

Siedzę w fotelu w mieszkaniu Laurence z kubkiem herbaty w ręku .  Patrzę spokojnie jak setki samochodów migają mi przed oczami  ,  gdy wpatruję się w okno . Czarek śpi spokojnie na podłodze , warcząc cicho przez sen . Wydawać było się mogło , że istna sielanka i spokój . Szkoda , że tak nie  jest w mojej głowie.

Przypominam sobie wszystkie wydarzenia z całego dnia i emocje biorą nade mną górę  i zaczynam drżeć . Jak do cholery , mogły znać moje nazwisko , pytam sama siebie  , wiedząc  , że nawet na policji mają z tym problem .  I jak do jasnej anielki mogą być wróżkami  , to pytanie z pewnością bardziej mnie nurtuje . Dodajmy jeszcze do tego warunkowe i spotkanie z tą dziewczyną  , Jill .  Cholera , mnie to przerasta , myślę i otwieram okno , po czym powoli , aby nie obudzić Czarka przerzucam nogi przez parapet i siadam na ramie okna , tak  , że moje nogi wiszą ok . sto metrów nad ziemią . Trochę uspokojona  , wzdycham głęboko i wącham  oraz nasłuchuję  typowe zapachy i dźwięki Nowego   Yorku  .
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* Mój ulubiony tekst pani od biologii . Nie mogłam się powstrzymać ,żeby go nie napisać . xD
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jill
Po kilku minutach morderczego biegu, postanowiłam dłużej dzikuski nie gonić. "A niech ją diabli wezmą"-pomyślałam i ruszyłam drogą do parku. Znalazłam moją ulubioną ławeczkę, po czym przysiadłam na niej, wyjmując z torby książkę. Już po chwili wspinałam się po schodach rozklekotanego motelu wraz z Holdenem Caulfieldem, bohaterem powieści "Buszujący w zbożu". Czas mijał niezwykle szybko, gdy sunęłam wzrokiem po czarnym tuszu liter dzieła Salingera. Nagle poczułam, jak zrywa się silny wiatr. Musiałam przytrzymać dłonią kapelusz, który i tak już trzymał się na mojej głowie tylko dzięki sile woli. Chcąc niechcąc podniosłam głowę znad książki.Spojrzałam przed siebie. Ku mojemu zaskoczeniu, ujrzałam stojącą nade mną staruszkę w bordowym palcie. Kobieta uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie, odwdzięczyłam się jej tym samym. -Może chciałaby pani usiąść?- spytałam, przesuwając rzeczy.
 -Chętnie- odparła staruszka, po czym klapnęła na ławkę, tuż obok mojego plecaka.
 -Co czytasz?- spytała.
-Klasyk. "Buszujący w zbożu"- odparłam, pokazując kobiecie okładkę książki.
-Wspaniale, ja również kocham czytać!- wykrzyknęła z uśmiechem.
 -A co byś powiedziała na przygodę w świecie swoich ulubionych książek?- zapytała. Zdziwiona pomyślałam, że to domniemane pytanie zabrzmiało zupełnie jak propozycja.
-Gdyby tylko to było możliwe- mruknęłam z rozmarzeniem .
-Wszystko jest możliwe, drogie dziecko. Rzeczy niemożliwe wymagają po prostu więcej czasu!- zaśmiała się staruszka, wyjmując z kieszeni batystową chustkę do nosa.
-Kim pani jest?- spyatałam zaintrygowana.
- Jestem kimś, kto potrzebuje twojej pomocy- mruknęła kobieta, tłumiąc głos chusteczką.
-Mojej?- nie mogłam jej zrozumieć.
-Tak, tak... Potrafię spełnić twoje wszystkie książkowe marzenia, ale pod warunkiem, że zostaniesz czyjąś przyjaciółką- uśmiechnęła się dobrotliwie kobieta.
 -Czyją?- postanowiłam nie odpuszczać, póki nie uchwycę sensu wypowiadanych przez staruszkę słów.
 -Poznałaś ją dzisiaj. Nazywa się June de Orfano. Jest samotną duszą, która potrzebuje kogoś takiego, jak ty. Potrzebuje go tak bardzo, że nawet nie potrafi przyznać tego sama przed sobą. To jak, wchodzisz w to?- rzekła kobieta, z figlarnym uśmiechem. "A co mi tam!" pomyślałam, już zastanawiając się, czy aby na pewno nie będę    żałować.
-Wchodzę!- krzyknęłam i chwyciłam starowinkę za wyciągniętą dłoń. Powietrze zawirowało.
 

 

4 komentarze :

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Okay, piszę jeszcze raz, bo się gówno usunęło <3
    A więc prosto z mostu: czy tylko ja uważam, że pośród tej szablonowej niezależności, pozornego szczęścia w postaci mało głębokich uczuć, fantazyjnej fabuły i wytyczonych drogą wzajemnej eliminacji cech bohaterek, te dwie dusze trzeba złączyć nie przyjaźnią, a miłością? Błagam no ;_; - Jill i June to falujące nie wiadomo gdzie obłoczki, które giną na niebie jak mozolnie myte pod kranem rodzynki wmieszane w sernik.
    To powinna być subtelna, acz fundamentalna miłość. Jeśli Wy nie napiszecie o wzajemnym zafascynowaniu, to kurwa ja napiszę i się moja smocza ladaca zdziwi, że na koniec mojej opowieści okaże się, że pośród setek mężczyzn, jakie miały moje bohaterki, one same są dla siebie stworzone.
    Przecież to takie piękne ;-; nowa era miłości.
    I nie mówię tego tylko przez osobiste żądze, żeby nie było XDD
    Całuję i życzę chujowych świąt <3
    ~Lady Alexandra Baelish Holmes de Pointe du Lac Humbert Frollo Lannister Lestrange

    OdpowiedzUsuń
  3. *i jeszcze jedno: BAAAARDZO proszę o powiększenie czcionki, bo nic nie widzę prawie ;____;
    dlaczego oniiiii nikogo nie kochająąą

    OdpowiedzUsuń
  4. Olcza , po pirwsze : żadnego shipowania June I Jill . ;-; Spokojnie , akcja się rozkręci , że nie wiadomo będzie , za kim , która się ugania , a kto za nimi . :D Po drugie , danke za życzenia ! xD A po ostatnie , to postaram się z tą czcionką , bo też mi się niezbyt podoba . xD I nie zabijaj mnie , żono króla Kuzko !
    ~Pozderki , Szalona Szatynka
    Ps. Ok , możesz mnie zabić . ;-; Słucham naszej ukochanej piosenki bez przerwy jakieś tzry godziny . ;-; KUZKO BOGIEM !! <3 <3

    OdpowiedzUsuń